Małe sklepiki, zakłady usługowe, stoiska, tymczasowe konstrukcje.
Lada, blat, stół, kawałek sklejki, fragment mebla. Wypełniają się towarami, które w ciągu dnia piętrzą się kusząc, wabiąc, zachęcając do zakupu. Ważna jest też rozmowa, wymiana informacji o tym, co się dzieje dookoła. Góra orzechów zamienia się wtedy w znikający węgiel lub rosnące ceny. Przemiana odbywa się pod wpływem wzroku osoby sprzedającej i kupującej, które patrzą wspólnie w jeden punkt stojąc po dwóch stronach stołu. Rozmowa jest towarem niepoliczalnym, topi się jak śnieg pod wpływem promieni słonecznych w momencie zawarcia transakcji. Jest ulotna i chwilowa, wzbudza tęsknotę za kontaktem z drugim człowiekiem, za niezwykłą przemianą towaru w opowieść, radę a nawet wróżenie z ręki. Co zrobić, jeśli zielone liście pietruszki wnikają w nasze linie papilarne przepowiadając przyszłość? Albo kiedy wzór z ulubionych gofrów pojawia się na suficie? Jakie emocje wzbudzają zamknięte drzwi ulubionego zakładu krawieckiego? I co się dzieje, kiedy zamiast towaru, na stołach leży śnieg?
W 1983 artysta Dawid Hammons sprzedawał na jednej z ulic Nowego Jorku kule śniegowe. Pięknie ułożone, od największej do najmniejszej na kolorowym, pasiastym dywanie. Kuliste kształty performowały rozmowę, przełamywały barierę kontaktu, ośmielały artystę do rozmowy z nieznajomymi, ośmielały nieznajomych do rozmowy ze sprzedawcą kul śniegowych.
Zainteresowana pozaekonomiczną wartością sprzedaży zrealizowałam projekt „Sprzedawcy śniegu”, wystawa jest jego podsumowaniem.