Posłaniec/Messenger
to moja reakcja na pierwsze zetknięcie z miastem, próba uchwycenia
sedna.
A
sednem są ludzie i ich historie. Duchy przeszłości czające się w
budynkach, wyślizganym bruku, wyskrobanej dziurze przechowującej
sekrety. Po zmroku nie widać szczegółów, za to opowieści
przybierają coraz bardziej niesamowitą formę, co do której nawet
sami opowiadający mają ambiwalentne odczucia:
Większość
rodziny im wierzy, chociaż są też zatwardziali sceptycy. Ja sam
osobiście mam mieszane uczucia. Jak by mi to opowiadał kumpel, to
bym chyba nie uwierzył, a to w końcu rodzina. Widać, że jak
opowiadali, to byli bardzo poruszeni i przeżywali to za każdym
razem jak to opowiadali. Chyba nie mieli powodów,żeby wymyślać
taką historię. Ale kto wie.
Są
również motywy powtarzające się, jak motyw dłoni ułożonych w
różnych konfiguracjach:
Po
tym wydarzeniu jak moja siostra zasypiała to chowała ręce pod
kołdrę, teraz już jej przeszło.
Zauważyłem
też kiedyś dziwną rzecz,że moja mama jak się kładła spać, to
zaciągała kołdrę na szyję w specyficzny sposób i trzymała ją
ręką. Jak zapytałem czemu tak robi to powiedziała mi, że ma taki
tik od tamtego wydarzenia.
Zainteresowała
mnie ta żywa narracja, przekazywana z ust do ust, zdeformowana i
zniekształcona niczym w zabawie w głuchy telefon. Autentyczna i
poruszająca w swojej surowej, mało literackiej formie. Zachowana w
pamięci gdzieś głęboko i przykrywana kolejnymi kołdrami wydarzeń
aż do teraz. Spodobały mi się te zniekształcenia wywołane przez
czas. Zapragnęłam stać się częścią nich,
zniekształcać,
zamazywać, wprowadzać zakłócenia niczym osobna audycja radiowa,
której fale przecinają rzeczywistość. Zaprosiłam kolejne osoby,
aby wprowadziły w opowieści swój wątek, sama zaś zamieniłam się
w tytułowego Posłańca wypuszczając sondę pełną opowieści w
galaktykę Katowic.